Wiele wskazuje na to, że niektórzy polscy dziennikarze są w fazie głębokiego uśpienia. W ostatnich dniach w tygodniku „Sieci” ukazał się wywiad braci Karnowskich z prezesem Prawa i Sprawiedliwości – Jarosławem Kaczyńskim. Jak wiadomo, „Gazeta Wyborcza” od jakiegoś czasu ujawnia nagrania dotyczące rozmów tego ostatniego z austriackim biznesmenem o trudnym nazwisku Gerald Birgfellner, na których słychać rozmowy na temat sposobu, w jaki spółka Srebrna ma zapłacić Austriakowi za wykonane usługi, co stawia w kłopotliwej sytuacji prezesa PiS. Na marginesie, warto wspomnieć, że uczestnicy debaty publicznej, rzecz jasna, nie omieszkali wykorzystać tej sytuacji do podzielenia się na dwa obozy – tym razem spod znaku „bomby” i „kapiszona”. Wykorzystują przy tym perfidnie specyfikę mediów społecznościowych i naiwność ludzką. Powyższy screen z Twittera, to wpis z fałszywego konta Jarosława Kurskiego (faktycznego naczelnego Wyborczej), który został udostępniony przez prawdziwego Jarosława Kurskiego w celu ostrzeżenia przed Fake newsem. Była to oczywiście próba prześmiewczego ukazania redaktora „Gazety” jako kogoś, kto zapowiada wielki materiał, a następnie nie publikuje niczego znaczącego. Trudno jednak odróżnić, prawda? Ktoś sprytnie podmienił małą literę „el” w nazwie użytkownika „JaroslawKurski” na dużą literę „I” jak Irena. Wygląda tak samo, jednak to inne słowo. Potem wystarczyło pobrać zdjęcie z prawdziwego profilu i Voila! Mamy gotową fałszywkę, niemal doskonałą.
Wracając do braci Karnowskich, można by się spodziewać, że w trakcie wywiadu z najbardziej wpływowym człowiekiem w Polsce, który staje w obliczu trudnych dla niego doniesień medialnych, usłyszymy kłopotliwe pytania, z których polityk posiadający władzę będzie się musiał gęsto tłumaczyć. Tymczasem mogliśmy, m. in., przeczytać takie oto pytania ze strony prowadzących wywiad:
„Czy PiS dobrze komunikuje swoje cele i swoje działania? Opozycja i życzliwe jej media budują obraz kraju, w którym afera goni aferę, a partia rządząca albo się broni, albo wręcz milczy.”
„Ostatni rok to była także próba pozyskania elektoratu dotąd niezwiązanego z PiS, również próba złagodzenia napięcia w kraju. Taki był przecież m.in. sens zmiany premiera.”
„Opozycja słała apele o wzajemny szacunek, ale teraz zachęca wręcz np. do nagonki na dziennikarzy TVP. A niektóre bojówki, bo tak to już można nazwać, działają coraz śmielej, czują się bezkarne.”
„Niektórzy politycy opozycji sięgnęli niedawno po metaforę mamuta lub dinozaura, którego nie można zabić frontalnym atakiem, ale który konsekwentnie obrzucany kamieniami w końcu pada. Tym mamutem/dinozaurem jest w tym ujęciu oczywiście PiS. Widać nadzieję, że liczne ataki jednak odkładają się w świadomości społecznej i przyniosą zmianę władzy.”
„Ostatnio opozycja rzuciła czymś, co – jak sądziła – było szczególnie dużym kamieniem. Zapowiadano „najważniejszy dzień w dziejach PiS”, mówiono o bombie. Taśmy opublikowane przez „Gazetę Wyborczą” okazały się jednak politycznym kapiszonem. Jaki jest pana komentarz do tej sprawy?”
Przyjrzyjmy się dokładnie tym pytaniom. Widać w nich, że dziennikarze absolutnie nie chcą zrobić jakiejkolwiek krzywdy swojemu rozmówcy, nie naciskają, nie dopytują o niewygodne wątki… Tymczasem sami krytykują przychylność TVN-u względem szeroko rozumianej opozycji, o czym można przekonać się na prowadzonym przez braci Karnowskich portalu wpolityce.pl (chociażby tu, tu bądź tu). Funkcją i powinnością medium jest bezsprzecznie patrzenie na ręce władzy – niezależnie od linii redakcyjnej. Przecież bracia Karnowscy mają prawo mieć konserwatywne poglądy, ale ich obowiązkiem jako dziennikarzy jest w trakcie takiego wywiadu drążyć niewygodne dla władzy tematy, wszystko jedno czy sprawuje ją Donald Tusk, Jarosław Kaczyński czy ktokolwiek inny (zabawny przykład drążenia ze strony dziennikarza można było w ostatnich dniach znaleźć w rozmowie z chwilowym prezesem stowarzyszenia Wiosna – na poprawę humoru!). Zamiast tego widzimy tu rozmowę ludzi, którzy ewidentnie trzymają wspólny front i starają się wspólnie złagodzić skutki publikacji „Gazety Wyboczej”. Niezależnie od tego czy doniesienia te okażą się „bombą” czy „kapiszonem”, mamy do czynienia z przejawem plemienności w debacie publicznej, która jest jednym z jej największych obciążeń.
A propos obciążeń. REM to nie tylko faza snu. To również akronim Rady Etyki Mediów. Trudno jednoznacznie stwierdzić jaki jest status tego ciała, ponieważ znalezienie jakichkolwiek informacji na jego temat graniczy z cudem. Wikipedia wprawdzie prezentuje jego historię, ale nie istnieje żadna oficjalna strona tej organizacji (?) ani nie widnieje ona w Krajowym Rejestrze Sądowym.
Tymczasem w ostatnim tygodniu, w odpowiedzi na pismo Związku Miast Polskich, sformułowała bardzo obciążający Telewizję Publiczną dokument:
Przytoczmy najistotniejszy fragment tego pisma:
„Rada skupiła uwagę na kilkunastu publikacjach TVP, głównie z 2018 roku. Stwierdziła, że autorzy tych publikacji manipulują faktami, sugestiami i domniemaniami tak, by przedstawić Pawła Adamowicza jako osobę niegodną zaufania. W żadnej z analizowanych przez REM publikacji nie dano Pawłowi Adamowiczowi szansy odparcia zarzutów, przedstawienia argumentów zaprzeczających oskarżeniom formułowanym wprost, między wierszami, lub w tytułach zniekształcających rzeczywisty przebieg opisywanych wydarzeń lub naginających fakty tak, by przemawiały przeciwko prezydentowi Gdańska. Był obiektem oszczerstw, ale nie miał prawa do obrony.”
W dalszej części przewodniczący REM Ryszard Bańkowicz pisze, że TVP złamała pięć z siedmiu zasad zapisanych w Karcie Etycznej Mediów: zasadę prawdy, zasadę obiektywizmu, zasadę oddzielenia informacji od komentarza, zasadę szacunku i tolerancji, a także zasadę pierwszeństwa dobra odbiorcy.
Stanowisko bardzo jednoznaczne i bardzo obciążające TVP. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich jednoznacznie odcięło się od tej opinii wydając oficjalny komunikat. Dzięki niemu możemy dowiedzieć się nieco więcej na temat samej Rady i kontrowersji, w tym także politycznych, jakie budziła ona we wcześniejszych latach. Trudno się jednak dziwić takiemu stanowisku SDP, które niestety ma bardzo wyraźną „linię redakcyjną” i mocno sprzyja obecnej władzy.
Nie możemy pozostawić tej sprawy bez komentarza jako Instytut Dyskursu i Dialogu. Otóż naszym zdaniem, jeżeli poważne ciało formułuje tak jednoznaczną opinię, nie może poprzestać na dwustronicowym piśmie. Musi szczegółowo uzasadnić dlaczego wydała taki a nie inny „werdykt” w tej sprawie. Tym bardziej, że z naszych ustaleń wynika, że w opinii tej mamy do czynienia z nieprawdą. Wśród materiałów, które analizowali nasi Wolontariusze w ramach programu INDID MEDIA WATCH znalazł się jeden materiał, który krytycznie odnosił się do osoby śp. prezydenta Pawła Adamowicza. Został on opublikowany w „Wiadomościach” o 19:30, w dniu 16.10.2018, od minuty 21:58. W odniesieniu do rzeczonego polityka padają następujące sformułowania:
„Czarne chmury zbierają się nad Pawłem Adamowiczem”
„Portal wpolityce napisał, że jego teściowa, która przekazywała Adamowiczowi ogromne darowizny, dostała w 2010 roku pełnomocnictwo na działalność ubezpieczeniową od Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Jednym z udziałowców strefy jest Miasto Gdańsk”
Następnie pojawia się wypowiedź przedstawiciela magistratu, Piotra Grzelaka (wiceprezydenta Gdańska), który mówi:
„Nie komentujemy spraw, które nie są związane z pełnieniem funkcji prezydenta Gdańska przez kandydata na prezydenta Pawła Adamowicza”
I to koniec wątku związanego z Pawłem Adamowiczem w materiale, którego autorem był Konrad Wąż.
Trzeba przyznać, że materiał ten prezentuje oczywiście niekorzystne dla Pawła Adamowicza informacje, ale mieszczą się one w granicach działalności dziennikarskiej i nie są niczym szczególnym. Tym bardziej, że dano głos przedstawicielowi Prezydenta – Piotrowi Grzelakowi, który zrezygnował z możliwości skomentowania tej sprawy. Rzetelność dziennikarska, polegająca na możliwości zabrania głosu przez osobę krytykowaną została w ten sposób dochowana.
Dalecy jesteśmy od bronienia „Wiadomości” TVP w takim kształcie, jaki przyjęły one obecnie. Wręcz przeciwnie – mają charakter propagandowy i są przykładem tego jak nie należy tworzyć (zwłaszcza publicznych) mediów. Ale musimy uczciwie oceniać także jej działania.
Rada Etyki Mediów w swoim piśmie napisała: „W żadnej z analizowanych przez REM publikacji nie dano Pawłowi Adamowiczowi szansy odparcia zarzutów, przedstawienia argumentów zaprzeczających oskarżeniom”. To jakie Państwo publikacje analizowaliście, skoro w jedynej, do której dotarli Wolontariusze INDID, akurat taka możliwość jest?
Prosimy o szczegółową analizę Państwa stanowiska – z przykładami konkretnych materiałów, w których znajdują się opisywane przez Państwa zjawiska. Bardzo chętnie się z nią zapoznamy. Dopóki jednak Państwo tego nie zrobicie bardzo prosimy o nieferowanie wątpliwej jakości bezpodstawnych wyroków o charakterze politycznym, które mogą tylko zaognić spór (zaogniony już wcześniej do granic możliwości) w bardzo delikatnej sprawie, jaką była tragiczna śmierć śp. Pawła Adamowicza. Ostatnią cechą, jaką powinna się charakteryzować taka instytucja jak Rada Etyki Mediów jest plemienność. Jeżeli udowodnicie Państwo, że to, co napisaliście w piśmie ma podstawy w solidnie przeprowadzonej bezstronnej analizie, będziemy pierwszymi, którzy Państwu przyklasną.
W interesie nas wszystkich jest, żeby nasza debata publiczna wyszła z głębokiego snu w fazie REM, a rozmaici jej uczestnicy zachowywali się po prostu przyzwoicie, mimo różnic, jakie ich dzielą.
Opinie wyrażane na blogu są opiniami autorów współpracujących z Instytutem Dyskursu i Dialogu. Każdy, kto chce wyrazić swoją opinię w ten sposób jest mile widziany! Zachęcamy do publikowania na naszym blogu, pod warunkiem, że we wpisie te same standardy będą stosowane wobec wszystkich stron sporu. Chętnych do publikowania prosimy o kontakt na: biuro@indid.pl
Instytut Dyskursu i Dialogu, wszelkie prawa zastrzeżone.